Remigiusz Ryziński udowadnia, że o seksie można pisać inaczej, że Polacy lubią o nim mówić, że życia seksualne bohaterów jego książki, „Moje życie jest moje” potrafią być bardzo bogate.
Najwspanialszym w reportażu Ryzińskiego jest to, że nie ma w nim ani grama oceny dla przedstawianych historii. Obojętnie czy czytelnik wie coś o klubach dla swingersów, pracownicach klubów erotycznych, osobach praktykujących seks po narkotykach, szukaniu partnerów w internecie i innych wątkach poruszonych w tej książce, czy może wszystko to będzie dla niego czymś nowym – myślę, że i tak przeczytane treści nie wywołają oburzenia, obrzydzenia, zdziwienia.
„Moje życie jest moje” czyta się z ciekawością, bo historie bohaterów tej książki są niezwykle fascynujące. Do każdej relacji erotycznej dochodzą jeszcze sposoby życia bohaterów, ich zwyczaje, powody, dla których zdecydowali się na taką formę seksu. Osoby opowiadające Ryzińskiemu o swoich doświadczeniach są niezwykle otwarte i (o czym zresztą wspomniał autor w wywiadzie dla Onetu) czerpały przyjemność ze zwierzeń na potrzeby tej książki.
Ową wolność, która stała się tematem przewodnim „Moje życie jest moje” czuć w każdej opowieści. Możliwe, że ktoś z czytelników, po lekturze, odważy się w końcu przyznać do swoich pragnień. Możliwe, że ktoś inny, czytając o niektórych praktykach poczuje podniecenie, będzie się masturbował, albo zachęci partnerkę/partnera do wspólnej ekploracji opowieści z książki i własnych ciał. Myślę, że „Moje życie jest moje” może być książką, która otwiera ludzi na nowe możliwości, na wiedzę, na akceptację.
Poza tym, to naprawdę dobrze napisana książka. Bardzo łatwo zatopić się w czytanym tekście, doświadczenia porównywalne są do tych towarzyszących przy czytaniu doskonałej powieści. Przyznam, że przez pierwsze kilka stron byłam w szoku, ponieważ lektura książki Ryzińskiego wyglądała dla mnie właśnie jak czytanie beletrystyki, a nie reportażu, a przecież obiecano mi literaturę faktu. Szybko jednak zrozumiałam, że po prostu przyjemnie czyta mi się o cudzym życiu.
Czy w takim razie „Moje życie jest moje” czyni z czytelnika poglądacza? W pewnym sensie tak, bo książka jest formą eskapizmu podobnego do tego, generowanego przez oglądanie innych ludzi – ale podobne uczucie można uzyskać przy oglądaniu reality tv, tylko, że w książce Ryzińskiego nie ma nakręconych emocjami szokerów, nie ma oceniania, żadnego jury, zdobywania atencji. Jest fascynujące życie erotyczne Polaków, opowiedziane w pięknej, przystępnej formie, z ogromną otwartością, ze zrozumieniem. Czyni to „Moje życie jest moje” książką dla każdego dorosłego człowieka – tak po prostu, dla każdego.
Prześlij komentarz