Top Menu

waneko

Ależ to ładne! – recenzja mangi „Herezja Miłości” tomy 1-3

Herezja Miłości Waneko recenzja manga

Wreszcie udało mi się znaleźć czas i siły by sobie tak po prostu poczytać dla przyjemności. Ostatnio razem z Karoliną mieliśmy sporo turbulencji, ale mam nadzieję że ten artykuł będzie pierwszą jaskółką zwiastującą powrót do blogowania. A zaczynamy z grubej rury, bo dziś przedstawię wam mangę o romansie, który nie śnił się chyba nikomu, prócz jej autorce.

Mała, urocza jak chory kotek dziewczynka, prowadzi proste i beztroskie życie. I byłoby jej jak w bajce, gdyby nie to, że wszystko, co dobre, musi zakończyć potężny demon, zwany Belialem. Rozpoznał już dawno temu dziewczynkę jako posiadaczkę najczystszej duszy na świecie. W związku z tym, swoim diabelskim zamiarem postanowił w strategicznym dla niego momencie pozbyć się potencjalnych przeszkód do zbrukania jej duszy, czyli jej rodziców. Odkąd dziewczyna przechodzi z rąk do rąk, nie mogąc zagrzać miejsca w żadnym domu bliższych czy dalszych krewnych, trafia w końcu do takiego, gdzie głowa domu usiłuje ją zgwałcić. Gdy bohaterka próbuje opisać to jego żonie, oczywiście ta jej nie wierzy, co pcha dziewczynkę ku próbie samobójczej, z którego ratuje ją wcześniej wspomniany demon. Chwilę później dziewczyna zupełnym przypadkiem trafia na książkę, która instruuje ją w jaki sposób przywołać demona. Ten jako człowiek interesu, przymusza młodocianą Yoshino do podpisania cyrografu, przez co w zamian za przejęcie jej kryształowej duszy po śmierci, ten będzie jej usługiwał i zapewniał dostatnie życie.



Początkowo ten komiks czytało mi się ciężko. Fabuła wydawała mi się pretekstowa na tyle, że przypominała mi film dla dorosłych. W tomie drugim i trzecim łatwo odczuć różnicę, ale pierwsza część wydała mi się na początku przydługim wstępem do hentaica. Pierwotnie nie mogłem zrozumieć postępowania postaci i o ile czytając do końca pojąłem całkiem sporo, to zachowanie protagonistki nie zaprezentowało mi zbyt jasnego przesłania. Bo czuję, że nie chodzi tylko o to, że ten demon się nią zaopiekował, gdyż Yoshino Sama odkrywa, że jego intencje nie są czyste i robi to w konkretnym, hedonistycznym celu.

Herezja Miłości Waneko recenzja manga
Z kolei zakończenie wydało mi się takie bez żadnego smaku. Wyraźnie czuć było, że autorka chce jeszcze jeden tom na zakończenie wątków. Podobno ma nawet takowy dostać, choć, gdy sprawdzałem jakiś już czas temu, kolejne rozdziały jeszcze nie wystartowały, więc pozostaje mi tylko czekać na ostatnie słowo autorki w tej sprawie. Mam nadzieję, że na tych trzech tomach nie poprzestanie. To byłaby ogromna szkodą dla tej historii.

Oglądając rysunki „Herezji Miłości” nie sposób odnieść wrażenia że na kolejnej stronie będziemy świadkami ostrego seksu, w czysto (tylko metaforycznie) hentaiowym stylu. Postacie są piękne i gładkie, podczas czytania wyobrażałem sobie jak ktoś pucuje kolana protagonistki by świeciły się jak szalone podczas sceny łóżkowej. Wysoki poziom wypieszczenia rysunków (no bo nie kreski, ani kresek) wcale mnie nie zdziwił, przecież to autorka „Hrabii Monte Christo”, więc taki styl jest czymś zupełnie naturalnym. W tym tytule sceny łóżkowe nie są tylko delikatnymi scenami pełnymi pocałunków. Wszelkie krągłości i soki tańcują przez strony, pokazując kunszt autorki, acz nie trwają zbyt długo. Może to i dobrze, bo sceny te są tak intensywne i gdyby były dłuższe, męczyłyby przeokrutnie.

Herezja Miłości Waneko recenzja manga
Czy polecam przeczytać „Herezję miłości”? Absurdalnych romansowych mang nie ma aż tak dużo w naszym kraju, w dodatku główna bohaterka nie jest kukiełką na sznurkach, tylko pełnoprawną postacią. Gdybym miał zapomnieć jej treść, to raczej zdecydowałbym się przeczytać ją jeszcze raz.

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Waneko.


Publikowanie komentarza

Copyright © Geek Kocha Najmocniej – Analizujemy popkulturę.