Zawsze chciałem zobaczyć proces przygotowywania rozdziału mangi, choćby fabularyzowany. Czy Bakuman dostarczył mi tego, czego po nim oczekiwałem?
Młodzieńcy Mashiro i Takagi mają jedno marzenie: chcieliby tworzyć mangę dla Shonen Jumpa. Są jeszcze gimnazjalistami, ale chcą je bardzo spełnić. Tym bardziej, że mają do tego jak najlepsze predyspozycje. Ten pierwszy bardzo dobrze rysuje, z kolei drugi tworzy oryginalne historie. I tak samo jak razem współpracują, tak również się zakochują (ale w innych pannach). Nasz rysownik poprzysiągł razem ze swoją wybraną, iż będą unikać siebie nawzajem, do momentu, gdy spełnią swoje marzenia. Mashiro za spełnienie swoich marzeń uważa otrzymanie serializacji w Shonen Jumpie, a następnie anime na jej podstawie. Takagi już nie miał takich oporów ze swoją wybranką, i nie zasypywał gruszek w popiele że tak powiem.
Ta seria ma naprawdę dużo tekstu na planszach. O wiele więcej, niż inne mangi, które czytałem do tej pory. Z drugiej strony, lektura szła mi bardzo szybko, a kolejne rozdziały leciały jak głupie. Tym bardziej, że w bezbolesny sposób, czytaj bez typowego dla życia brudu, pokazuje nam jak działa taki magazyn. Jakie postawy przyjmują redaktorzy, od wspomagania, przez wymuszanie tworzenia pod swój gust, aż po uzależnianie od siebie finansowo i emocjonalnie. Mam nadzieję, że w tym, co przedstawiali mi autorzy, jest bardzo dużo prawdy, bo nawet zacząłem w innych tytułach zauważać pewne schematy i mam nadzieję że to nie jest tylko efekt potwierdzenia.
Cały ten patos ciężkiej pracy, dawania z siebie wszystkiego, wyszedłby mi bokiem, gdyby nie akcenty humorystyczne. Trochę rozładowywały napięcie i przytrzymywały mnie przy lekturze. Bo mimo że manga posiada dużo tekstu na stronach i może to być fajne ze względu na ilość wiedzy na temat tworzenia mangi, jaką dostałem, miałem wrażenie, że większość z niego jest nadmiarowa. Za to klasę trzymała dziewczyna bohatera, pracującego jako scenarzysta, która jest świetna w sztukach walki, i potrafi wybić swojemu ukochanemu z głowy gimbusiarskie teksty / pomysły. W tle przewijają się pewne wątki romansowe i jak na razie dobrze przeplatają się z całą resztą aktywności przedstawionych w mandze.
Po tych dziesięciu tomach jestem pozytywnie nastawiony do kolejnych dziesięciu, które na mnie czekają. Doszły mnie słuchy, że forma odrobinę spada, to na ten moment uznam to za narzekanie, bo spodobała mi się ta manga. Nie mogę się doczekać na kolejne tomy.
Za udostępnienie egzemplarzy do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Waneko.
Publikowanie komentarza