W Walentynki 1900 roku trzy uczennice szkoły dla młodych panien oraz jedna z ich nauczycielek zaginęły podczas uroczystego pikniku nad Wiszącą Skałą – miejscem tajemniczym, uznawanym przez rdzennych Australijczyków za nawiedzone. Gdzie podziały się młode kobiety, co się z nimi stało, czy ktoś je porwał, zamordował, a może same uciekły? Tego dowiecie się... hola, hola, nie tak szybko. Na temat tej tajemnicy nie dowiecie się (prawie) niczego, oglądając serial „Picnic At Hanging Rock”. Bowiem ta produkcja kryminałem nie jest. Jest raczej bigosem: pełnym składników, dla niektórych szpetnie wyglądającym i zalatującym nieprzyjemnym zapachem – ale dla wielu przepysznym daniem, pachnącym babcinym domem, ulubioną potrawą.
„Picnic At Hanging Rock” powstał na kanwie powieści Joan Lindsay o tym samym tytule, wydanej w 1967 roku. W 1975 roku do kin wszedł film, będący adaptacją książki, a teraz otrzymaliśmy kolejną wersję wydarzeń, w formie mini-serialu. Pozwolę sobie jednak odsunąć na bok zarówno pierwowzór, jak i filmową wersję, bo w tym tekście nie chodzi o to, by doszukiwać się różnic, a i znajomość książki jak i dzieła z wielkiego ekranu nie jest konieczna, by z serialu wyciągnąć to, co najważniejsze.
Bo produkcja Amazona nigdy nie miała być kryminałem, dramatem, albo powierzchownym zetknięciem z feminizmem. Główna oś, jaką jest zaginięcie czterech kobiet przez całą historię miała pozostać w formie nierozwiązanej tajemnicy. Takie założenie przyświecało już książkowemu pierwowzorowi. Poza tym, „Picnic At Hanging Rock” opiera się w głównej mierze na warstwie wizualnej. Serial ma być orgazmem dla naszych oczu i umysłów, docierać głębiej i lepiej.
Bardziej, więcej
„Picnic” jest historią o silnych kobietach, szukających miejsca w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Pierwsza warstwa fabularna jest bardzo prosta. Mamy przed sobą młode kobiety, związane ze szkołą, która ma nauczyć je jak być odpowiednimi osobnikami żeńskimi w towarzystwie. Jednak każda z bohaterek posiada przynajmniej jedną cechę lub jedno pragnienie, które wyklucza ją już na starcie ze środowiska, do którego ma być ukształtowana. Czy to kolor skóry, pochodzenie, chęć robienia w życiu tego, co przypisane mężczyznom lub orientacja seksualna – wszystko to nie pasuje do statusu quo.
Jednak takie opowieści nie są niczym niezwykłym, czyż nie? Niepasujący puzzel to motyw powszechny, nie tylko przy tworzeniu postaci kobiecych. Po co więc gryźć jabłko, które już dawno zostało przemielone na mus? Ano po to, by udowodnić, że można się do tego zabrać inaczej. Bo z musu jabłkowego możesz zrobić ciasto.
I tak, „Picnic At Hanging Rock” otrzymał ekipę złożoną w większości z kobiet. Celowe założenie, które od dawien dawna powinno być standardem. Bo o ile nie wykluczam, że jakiś mężczyzna posiada na tyle bujną wyobraźnię oraz empatię, by swobodnie stworzyć obraz kobiety w jakimś dziele kultury, to jednak wciąż – nie jest kobietą.
Oczywiście tożsamość płciowa lub kształt genitaliów nie muszą definiować spojrzenia na kwestię kobiet, bo również płeć żeńska często patrzy na świat przez pryzmat patriarchatu. Jednak w przypadku „Picnic At Hanging Rock” udało się całkowicie pominąć ten wariant. Dzięki temu serial przedstawia relacje kobiet z innymi kobietami oraz (rzadziej) z mężczyznami oraz podejście bohaterek do życia w ciekawy sposób.
Użycie charakterystycznej mowy niewerbalnej pozwoliło zadziałać na widzów na płaszczyźnie kilku zmysłów. To właśnie na tym spoczywa ciężar pokazywania relacji między postaciami oraz charakterów bohaterów - a nie na dialogach.
Kolory erotyzmu
„Picnic At Hanging Rock” jest opowieścią sensualną. Oprócz tego, że kadry są piękne i dopracowane, to w każdym ukryta jest tajemnica, zapewniająca nam niezwykłe doznania. Kolorystyka odgrywa tutaj kluczową rolę. Jeden plan potrafi wyglądać całkiem inaczej, w zależności od tego za czyim spojrzeniem podążamy. Na początku w serialu występuje sporo ujęć, wykorzystujących mocne, wyostrzone barwy, szczególnie odcienie różowego. Z czasem klimat się zmienia, okolica, w której przebywają bohaterki staje się bardziej pastelowa, aż w końcu do wydarzeń zaczyna wkradać się mrok.
Tutaj też dużą rolę odegrała zabawa gatunkami. Niekiedy twórcy wkładają w opowieść elementy fantastyczne, innym razem posiłkują się musicalowym występem, by przekazać emocje jednej z bohaterek. Bardzo często mamy do czynienia z oniryzmem. Im dalej w las, tym więcej scen, co do których nie mamy pewności czy są jedynie zjawami, czy rzeczywistymi wydarzeniami.
Wszystko to tworzy niezwykły klimat podniecenia. Nakręca to doznania widza i stara się go omamić. Tym bardziej, że w większości relacji pomiędzy bohaterami występuje erotyzm. Nie nagość, nie seks, nie pożądanie - tylko kadry ociekające erotyzmem. Długie spojrzenia, powolne dotknięcia ciała drugiej osoby, niewypowiedziane słowa... Także relacja pomiędzy trzema głównymi bohaterkami nacechowana jest sporą dozą seksualności. Dziewczyny są ze sobą bardzo blisko, nie istnieją dla nich bariery, nie istnieje dla nich tabu.
Mistrzyni i Miranda
W takiej scenerii możemy poznać szereg kobiecych charakterów, z których zdecydowanie wyróżniają się Miranda oraz pani Appleyard. Obie dążą do wolności i niezależności, jednak próbują różnych dróg. Chociaż to Miranda jest tą zaginioną, to koniec końców zwycięża, a Appleyard ponosi sromotną klęskę, poddając się swoim lękom. Można by nawet pokusić się o porównanie do bułhakowskiego zetknięcia Piłata i Jeszuy.
Miranda jest męczennicą, która chce zachwiać przyjętym statusem quo, która prowadzi inne, namawia do pokojowej rewolucji. Nawet otrzymuje rany na dłoniach, podobne do tych, które Jezus dostał podczas ukrzyżowania, a kiedy przyjaciółki się nią zajmują, leży w pozycji krzyża. Z kolei pani Appleyard ma związane ręce przez strach, który nie pozwala jej się zbuntować i poczuć wolności i w końcu ginie osamotniona, ścigana przez mary ucieleśniające gryzące ją sumienie.
Oczywiście w „Picnic At Hanging Rock” można znaleźć jeszcze więcej symboli i sposobów na przedstawienie kobiecej natury i zmagań, z jakimi muszą się stykać przedstawicielki tej płci. Zachęcam więc Was byście sami przekonali się co uda się Wam odnaleźć, co do Was najlepiej przemówi.
Prześlij komentarz