Tak naprawdę to kobiece piersi nie są najważniejsze w Murcielago (chociaż jak otwierasz tom, będąc w tramwaju, i od razu widzisz nagie ciała, to zastanawiasz się co o tobie pomyśleli właśnie współpasażerowie).
Ktoś porywa i morduje małe dziewczynki w deszczowe dni. Zostają po nich tylko kalosze lub parasolki. Policja jest bezradna, więc do akcji znów wkracza Kuroko. Swymi kontrowersyjnymi metodami i byciem creepem w towarzystwie każdej istoty ludzkiej posiadającej piersi, szybko radzi sobie z postawionym zadaniem. Tak samo mogłoby być w tomie szóstym, na kartach którego ktoś podkłada bomby w szkole, do której uczęszcza Hinako. Jednak nagle Murcielago zmienia klimat.
W poprzednich tomach fabuła skłaniała nas do zastosowania wyparcia. Na początku czytania Murcielago mogliśmy dowiedzieć się, że Kuroko jest niebezpieczna, rządna mordu i nie zawaha się przed żadnym typem przemocy. Poza tym, bohaterka nieustannie występuje w roli obleśnego wujka, który uważa, że w kobiecie najważniejsze jest to, by miała czym oddychać.
W większości opowieści taka bohaterka nie byłaby pozytywną postacią. Nie tyle co nie byłaby główną bohaterką, bo dzieła o "tych złych" grających pierwsze skrzypce się zdarzają. Tylko powyższy opis skłania nas raczej do myślenia o kimś, kto ma niecne zamiary. Bo spójrzcie, Kuroko jest niebezpieczna i policja dobrze o tym wie. Jednak przymyka oko na jej rządzę mordu, bo kobieta jest również diabelnie skuteczna w łapaniu przestępców (albo raczej: oddawaniu policji tego, co z nich zostało).
Cały wątek Kuroko opakowany jest w tonę humoru, co jakiś czas wypływają jej zdolności kulinarne, jej opiekuńczość, szarmanckość. Szczerze powiedziawszy, po czterech tomach całkowicie porzuciłam myśl, że główna bohaterka ma zapędy pedofilskie oraz morduje kogo popadnie.
Jednak od piątej części mangi Murcielago klimat zaczyna się zmieniać. W poprzednim tomie otrzymaliśmy wysyp lesbijskiego seksu (czyli tego, czego po tej serii oczekiwano, prawda?), a teraz nagie kobiety podczas aktów seksualnych przemykają pomiędzy stronami, na których układają się opowieści o lejącej się krwi i trupach.
Zaczyna się robić naprawdę przerażająco, tajemniczo i dziwnie. Kuroko pokazuje swoją drugą twarz - tę, która ukrywała się pośród wizerunków bohaterki jako demonicznego kościotrupa. Hinako, oczywiście, wydaje się być nieświadoma całej otoczki jaka zaczyna się kształtować wokół jej współlokatorki. A ta coraz mniej kontroluje swoje zapędy.
Bardzo podoba mi się w jakim kierunku rozwija się Murcielago. Pierwszy tom był znakomity, jednak drugi i trzeci mocno obniżyły standardy. Teraz jednak puszczam niepowodzenia w niepamięć, bo w końcu zgadza się wszystko: świetne i mroczne rysunki z dość swobodnym podejściem do anatomii, wciągająca fabuła, psychopatyczni mordercy i tak, to najważniejsze "coś" w tego typu mangach: cycki.
Za udostępnienie egzemplarzy do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Waneko.
W większości opowieści taka bohaterka nie byłaby pozytywną postacią. Nie tyle co nie byłaby główną bohaterką, bo dzieła o "tych złych" grających pierwsze skrzypce się zdarzają. Tylko powyższy opis skłania nas raczej do myślenia o kimś, kto ma niecne zamiary. Bo spójrzcie, Kuroko jest niebezpieczna i policja dobrze o tym wie. Jednak przymyka oko na jej rządzę mordu, bo kobieta jest również diabelnie skuteczna w łapaniu przestępców (albo raczej: oddawaniu policji tego, co z nich zostało).
Cały wątek Kuroko opakowany jest w tonę humoru, co jakiś czas wypływają jej zdolności kulinarne, jej opiekuńczość, szarmanckość. Szczerze powiedziawszy, po czterech tomach całkowicie porzuciłam myśl, że główna bohaterka ma zapędy pedofilskie oraz morduje kogo popadnie.
Jednak od piątej części mangi Murcielago klimat zaczyna się zmieniać. W poprzednim tomie otrzymaliśmy wysyp lesbijskiego seksu (czyli tego, czego po tej serii oczekiwano, prawda?), a teraz nagie kobiety podczas aktów seksualnych przemykają pomiędzy stronami, na których układają się opowieści o lejącej się krwi i trupach.
Zaczyna się robić naprawdę przerażająco, tajemniczo i dziwnie. Kuroko pokazuje swoją drugą twarz - tę, która ukrywała się pośród wizerunków bohaterki jako demonicznego kościotrupa. Hinako, oczywiście, wydaje się być nieświadoma całej otoczki jaka zaczyna się kształtować wokół jej współlokatorki. A ta coraz mniej kontroluje swoje zapędy.
Bardzo podoba mi się w jakim kierunku rozwija się Murcielago. Pierwszy tom był znakomity, jednak drugi i trzeci mocno obniżyły standardy. Teraz jednak puszczam niepowodzenia w niepamięć, bo w końcu zgadza się wszystko: świetne i mroczne rysunki z dość swobodnym podejściem do anatomii, wciągająca fabuła, psychopatyczni mordercy i tak, to najważniejsze "coś" w tego typu mangach: cycki.
Za udostępnienie egzemplarzy do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Waneko.
Publikowanie komentarza