Czy Mignola i wampiry są przepisem na sukces?
Znane nazwisko na okładce spowodowało niejednokrotnie, że zainteresowałem się tytułem, po który nie sięgnąłbym z innego powodu. W tym przypadku było podobnie - autorem scenariusza recenzowanego komiksu, który zachęcił mnie do lektury, był Mike Mignola, autor postaci Hellboya i twórcę "Mignola-verse". Ale czy to jedyny powód, dla którego warto się tym tytułem zainteresować?
Historia rozpoczyna się w momencie, w którym doświadczony już pogromca wampirów, profesor Meinhardt, zostaje zaskoczony w środku nocy przez rosłego Krwiopijcę, grzebiącego w jego notatkach. Jak na łowcę przystało, od razu przegnał go, całkiem sporych rozmiarów, pozłacanym krzyżem. Przygotowywał się wcześniej do napaści na największego Kapłana zła, Hrabiego Golga. Po utraceniu przewagi wynikającej z zaskoczenia, profesor decyduje się nie rezygnować ze swoich planów. Udaje się na spotkanie z panem Higginsem, który miał już okazję odwiedzić docelowy zamek i który notabene człowiekiem po tej wizycie już nie jest. W międzyczasie, władca zamku dowiaduje się, że w pobliżu znajduje się jego antagonista, z niecnymi zamiarami. Na nieszczęście zbliża się mroczna noc Walpurgi, w której wampiry zebrawszy się w zamku hrabiego, chcą odnowić więzy łączące ich z Diabłem. Właściciel zamku nie chce rezygnować z tak ważnej imprezy, decyduje się więc na radykalny krok. Razem z nieumarłą hrabiną zapraszają profesora Meinhardta razem z jego uczniem i panem Higginsem, który jak głosi tytuł wraca do domu, do swojego zamczyska na uroczystą kolację.
Historia nie jest zbyt skomplikowana i początkowo bardzo mocno inspirowana wymienionymi przez Mignolę Nieustraszonymi Pogromcami Wampirów autorstwa Romana Polańskiego. Ogromnie żałuję, że ten album nie jest adaptacją tego filmu. Komizm nie występuje w dużych ilościach w komiksie, a w tym dość starym już filmie jest go na pęczki. I przy okazji, jest tam sporo grozy, ale jest ona kompensowana przez np. żarty sytuacyjne, przez co jeśli miałbym wybrać przedstawiciela filmów z gatunku "horroru komediowego", to byłoby to wcześniej wspomniane dzieło. Recenzowany komiks nie posiada takich cech, przez co mimo podobnego wydźwięku zakończenia, nie pozostawił po lekturze takich pozytywnych wrażeń. Problemem dla niektórych może być także długość samego albumu, która wynosi pięćdziesiąt sześć stron. I o ile film Polańskiego trwał około dwóch godzin, tak uważne przeczytanie spokojnie powinno zająć około pół godziny. Wydanie natomiast jest wzorowe, co jest praktycznie standardem dla Non Stop Comics.
W tej sytuacji widzę tylko jedno rozwiązanie. Polecam najpierw zaznajomić się z tym komiksem, a następnie obejrzeć film, na podstawie którego został stworzony Pan Higgins Wraca do Domu. Zapoznacie się wówczas z dziełem krótkim, lecz dość ciekawym oraz zobaczycie, w jaki inny, ciekawszy sposób mógł być zaprezentowany.
Publikowanie komentarza