Gdyby odnieść tę historię do naszego dnia codziennego, patrzylibyśmy na nią niespecjalnie przychylnie. Ale to romans, więc zawieszamy niewiarę i wchodzimy w ciężki wiek dorastania, razem z naszymi bohaterami!
Nie miałem jak do tej pory okazji obcować z mangami typu Shojo. Czułem już odrobinę przesyt hurraoptymistycznymi tworami dla młodych chłopców i chciałem spróbować tym razem czegoś zupełnie innego. W momencie, w którym słyszę o interesującej mnie pozycji, że to romans shojo, pierwsze co przychodzi mi na myśl, to opowieści wydawane w małych książeczkach na lichym papierze, liczone w tysiącach, romansowa literatura, która najczęściej oryginalnością nie grzeszy. Czy można to samo powiedzieć o omawianej przeze mnie pozycji? Czy to naprawdę taki harlekin, czy może jednak coś więcej?
Zaczyna się dość typowo
Na początku naszej wędrówki przez kolejne strony komiksu poznajemy główną bohaterkę, Suzume Yosano. Jej ojciec zostaje przeniesiony do oddziału firmy w Bangladeszu, więc decyduje się on na przeprowadzkę tam razem z mamą protagonistki. Ona sama przeprowadza się do swojego wujka, Yukichi, który mieszka i prowadzi restaurację w Tokio. Podczas przenosin nasza milusińska zupełnym przypadkiem trafia na mężczyznę, którym okazuje się być Satsuki Shishio, jej nauczyciel w nowej szkole oraz kumpel jej wujka. Można powiedzieć, że od tego momentu Suzume zaczyna się w nim podkochiwać, i jak na razie jest to jeden z wątków głównych tej historii. Wkrótce zapoznaje w szkole także innych ludzi, Mamurę i Yuyukę. Mamura jest małomównym, zamkniętym w sobie chłopakiem, a Yuyuka jest przykładną uczennicą noszącą nos wysoko, obydwoje natomiast cechuje dość ciężki charakter. Jak zaznajomieni z tym gatunkiem wiedzą, w romansie shojo, musi występować trójkąt miłosny. I tu go nie zabranie, jest go nawet więcej niż jeden.
Czy to oby na pewno fikcja mistrzu?
W postępowaniu głównej bohaterki, mimo iż wiele tu klisz przypisanych do tego gatunku, ciężko nie zauważyć podobieństw do rzeczywistości. Lata dojrzewania mam już dawno za sobą, i gdy patrzę z perspektywy czasu, zachowanie Suzume jest może nie tyle naturalne, co prawdopodobne. Te liczne podchody i nieumiejętność w wyrażaniu tego, co się tak naprawdę myśli, połączona z dość specyficzną z naszego punktu widzenia kulturą Japonii, daje dość wiarygodny obraz całości.
A fabuła leci tak
Jeśli w fabule jest kilka klisz, którą pozycja taka jak Gwiazda spadająca za dnia powinna posiadać, tak i w rysunkach jest parę schematów, które możemy zauważyć we wszystkich tomach. Oczywiście w momentach uniesień lub wyznań tłem stają się różne kombinacje bąbelków, kwiatuszków itp. Zwykłe rozmowy pomiędzy postaciami przeplatane są dymkami z tym, co aktualnie myślą. Na szczęście zaprojektowano to w ten sposób, że wiadomo co jest myślą, a co faktycznie wypowiedzianym zdaniem. W momentach rozpaczy (których jest całkiem dużo, w końcu to nastolatki) strony potrafią zawierać tylko jeden kadr z wykrzywioną w bólu twarzą bohatera, a na pozostałej części strony, fikuśnie fruwają wcześniej wspomniane bąbelki. Jeśli jest coś co mi się nie podoba w tej mandze, to dłonie. O ile całkiem sporo z nich nie wywołuje u mnie dyskomfortu, to te absurdalnie długie palce i wielkie dłonie w stosunku do reszty ciała trochę wybijały mnie z rytmu.' Za to tym, co dodawało mi dużo przyjemności do czytania, były przypisy. Ale nie takie przypisy w stylu bardzo dziękuję asystentom za wspólną pracę, chociaż też. Często i gęsto autorka sypała jakimiś concept artami, lub co by było gdyby postać miała przeciwną płeć. Czasem podrzuciła też jakąś historyjkę z jej życia, co choć w minimalnym stopniu pokazało, jaką jest osobą i co ją pasjonuje.
Ciąg dalszy niebawem
Gwiazdę... mimo otoczki romansowej rodem z gimnazjum, czyta się bardzo dobrze. Nie znudzi się tu zbytnio prawdopodobnie nikomu, bo dzieje się tu tyle, ile jest w stanie się dziać w głowie takiego podlotka, jakim jest protagonistka. To jest romans. Dla dziewczyn/kobiet. A ja tylko siedzę i nie mogę doczekać się reszty historii, mimo że jest bardzo możliwe że wiem jak się skończy. Ale to nic takiego. W końcu nie o to tu chodzi I najważniejsze, czy w końcu będzie z tym nauczycielem czy nie?
Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Waneko.
Publikowanie komentarza