Do tej pory spotykałem się przede wszystkim z adaptacjami mangi do animacji, ale nigdy jeszcze nie widziałem przeniesienia filmu do formy komiksu. Czy to przejście zostało zwieńczone sukcesem?
Rzadko czytam mangi, w których historia prezentowana jest z perspektywy matki. Łatwo pokazać w efektowny sposób pojedynki, walkę na śmierć i życie, lub ucieczkę, z perspektywy młodziaka, który nie ma nic do stracenia. Skomplikowana sytuacja, z wieloma zależnościami, które determinują zarówno sposób myślenia, jak i podbijają dramat całej sytuacji w której znajdzie się matka, zazwyczaj postawiona wobec przeważających wrogich sił. Może nie zobaczyłem w tej mandze sytuacji aż tak skrajnych, ale skłamałbym, gdybym powiedział że nic się nie działo.
A zaczęło się to tak
To było całkiem niezłe
Nie ma co ukrywać, historia w tej mandze jest bardzo dobra. Początek dość typowy dla romansideł, który w przeciwieństwie do innych opowieści z tego gatunku, przechodzi w kolejną, wymagającą większej odpowiedzialności fazę, czyli posiadanie potomstwa. Przedstawia zarówno blaski jak i cienie życia z małymi dzieciaczkami, bo nawet nasze, zwyczajne maluchy, potrafią robić szkody porównywalne do wilczków z tej mangi.
Muszę przyznać, że nawet mi się zrobiło smutno, zwłaszcza po odejściu najbliższych Hany. Nie wiem kim jest człowiek, którego choć trochę nie ruszyły jej osobiste tragedie. Akcja skacze co jakiś czas, aby na dość małej ilości stron, pokazać zmiany jakie zachodzą w życiu protagonistki i dzieciaczków. Widzimy wtedy fragmenty codziennych czynności, kluczowych momentów w życiu, które determinują ich przyszłe decyzje.
Animacja zamknięta w kadrach
Nie wiem czy będę pamiętał historię tej serii za jakiś czas. Ciepłe slice of life, z pewnymi trudnościami w życiu, nie wbija się w moją pamięć zbyt mocno. Na pewno będę o niej pamiętał jako o ślicznie narysowanym komiksie, z ciekawym pomysłem na fabułę i zakończeniem.
Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Waneko.
Publikowanie komentarza