Wiem, że to może wydać się nudne, ale to już kolejny raz, kiedy zachwycam się komiksem wydanym przez Non Stop Comics. Jestem jednak usprawiedliwiona, bo Zabij albo zgiń to kawał dobrego mięcha.
Dylan czuje się pewnie. Dylan czuje się dobrze. Zaczął zabijać jedną osobę miesięcznie, bo kazała mu to robić tajemnicza istota, którą bohater utożsamia z Szatanem. Ale czy na pewno nad chłopakiem ciąży groźba, że Diabeł zabije go, jeśli ten nie dostarczy mu jednej duszy złego człowieka co trzydzieści dni? Na obecnym etapie nie ma to dla Dylana żadnego znaczenia. Bo przecież robi dobre uczynki, czyż nie? Uśmierca tych, którzy niepotrzebnie marnują powietrze na dokonywanie złych rzeczy. Wyświadcza światu przysługę. Znajduje odpowiednie osoby, unika policji, staje się męski i przyciąga kobiety (w tym wypadku swoją dziewczynę z czasów szkoły średniej). Czego chcieć więcej?
W drugim tomie Zabij albo zgiń mamy do czynienia z typowym schematem seryjnego mordercy. Zabójca zaczyna się czuć pewnie i popełnia błąd, który pakuje go w kłopoty. A potem wszystko toczy się, niczym śnieżna kula i problemów robi się coraz więcej.
Nie można jednak zarzucić Brubakerowi, że wyciera sobie tyłek schematyczną opowieścią, byle tylko załapać się na jak najwięcej czytelników i powiększyć górę pieniążka. Scenarzysta wykorzystuje typową opowieść o mścicielu, by rozwinąć ją na swój sposób. Komiks balansuje na granicy fantasy, kryminału i dramatu psychologicznego. Brubaker znakomicie prowadzi akcję, zapewniając nam ogromną ilość rozrywki, kiedy wczytujemy się w sceny zabójstw, pościgów, pojedynków. Wszystko przeplata znakomitą warstwą dialogów oraz przemyśleć głównego bohatera, które nadają komiksowi ciężkości - nie przytłaczają jednak swoim tonem.
A brak poczucia przytłoczenia to w przypadku takich opowieści, jak Zabij albo zgiń jest sztuką. Komiks bowiem opowiada o psychicznych problemach głównego bohatera. Bardzo często historie o tej tematyce wypadają albo zbyt blado, albo zbyt mrocznie. Osoby cierpiące na zaburzenia psychiczne zazwyczaj przedstawiane są w świetle jak największej skrajności: robi się z takich bohaterów totalnych psycholi. Z drugiej strony, twórcy, którzy łapią się za taką tematykę, często przedstawiają problemy psychiczne jako nic takiego, nic wielkiego.
Chociaż Dylan morduje ludzi, bo uważa, że każe mu to robić postać z wnętrza piekieł, wcale nie jest totalnym psycholem. Brubaker go nie oskarża, nie naznacza piętnem. Wręcz przeciwnie, pokazuje, że z zewnątrz chłopak jest całkiem normalny, niekiedy wręcz kochany. Jak możemy pomyśleć, że Dylana coś dręczy, skoro bohater chodzi taki pewny siebie i wesoły? Dopiero poznając jego myśli, wiemy, że coś jest nie tak. I ja za to Brubakera szanuję. Bo osoba z zaburzeniami często wygląda i zachowuje się całkowicie normalnie (w ramach społecznej konwencji).
Klimatu opowieści dodaje narracja, prowadzona nielinearnie. Dylan przeplata wspomnienia, zwraca się bezpośrednio do czytelnika, często wypomina nam, że nie będziemy czegoś pamiętać za kilka minut, a to będzie istotne dla opowieści. Mamy wrażenie, że słuchamy zwierzeń przyjaciela, albo dawno niewidzianego członka rodziny, którego zostawiliśmy na chwilę, a on zdążył sobie spieprzyć życie.
Wszystko ubrane jest w znakomite rysunki Sean Phillips wypełnione kolorami, nałożonymi przez Elizabeth Breitweiser. Genialna okazała się być sekwencja, w której Kira rozmawia ze swoją psychoterapeutką. Nawet pozornie nudne "gadające głowy" w ujęciu Phillipsa nadają Zabij albo zgiń tempa.
Wydajcie więc wszystkie pieniądze na ten komiks, bo nie będziecie zawiedzeni. Będziecie chcieli do niego wracać raz po raz, odkrywając kolejne niuanse historii i zachwycając się warstwą graficzną. Gwarantuję!
Publikowanie komentarza