Trzeci tomik Akame Ga Kill! jest odmianą od dwóch poprzednich, które przy zawartości w tej części wydają się jedynie prezentacją świata.
Coś o fabule
Po podboju północnych ziem, do stolicy imperium powraca generał Esdeath, która jest uznawana za najniebezpieczniejszą osobę w imperium. Potajemnie, na zlecenie Premiera, razem ze swoimi sługami dokonuje cichych morderstw polityków, którzy są dla niego niewygodni. I nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że siepacze pani generał na miejscu zbrodni rozrzucają ulotki z logiem tajnej organizacji Night Raid. Aby chronić zarówno swoje dobre imię, jak i polityków, którzy sprzyjają rewolucji, nasi zabójcy, czyli Akame, Lubbock, Tatsumi oraz Bullat, zostają wysłani do ochrony swoich cichych sprzymierzeńców w dwóch drużynach. Na miejscu okazuje się, że sprawy, jak to zwykle bywa, komplikują się i znów nasz protagonista stanie przed pojedynkiem, z którego może nie wyjść żywy.
A co tam panie poza fabułą?
Intensywna akcja i całkiem spora ilość walk to główna cecha tego tomu. Nasi bohaterowie dają z siebie wszystko w każdym kadrze pojedynku, a władane przez nich potężne, zaklęte bronie, czyli Teigu, wyglądają tak majestatycznie oraz widowiskowo w akcji, jak tylko się da, bardzo fajne były przerywniki zapowiadające sekretne techniki Teigu. Starcia są bardzo dynamiczne, ale ich choreografia jest logiczna, przez co nie miałem wrażenia chaosu całej akcji, nawet całkiem mocno się w nie wciągnąłem, wynikiem czego było bardzo szybkie przeczytanie przeze mnie całego tomiku. Wydanie dalej trzyma poziom poprzedników, szczególnie mam na myśli śliczną obwolutę, kolorową pierwszą stronę oraz całkiem zabawne notki od autorów i szort na okładce pod obwolutą. Fajnym dodatkiem jest też biosy antagonistów na końcu tomiku.
Trzeci tom tej serii dał mi dużo intensywnej rozrywki. Nie czytałem wcześniej żadnej mangi pokazującej w ten sposób sceny walki, więc sposób rozłożenia pojedynków wydał mi się czymś świeżym. Gdybym miał trochę mniej lat niż mam obecnie, na pewno cierpiałbym okropne katusze, czekając na kolejny tomik.
Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Waneko.
0 komentarze:
Prześlij komentarz