Kto nie chciałby być superbohaterem? Izuku Midoriya na pewno, ale niestety nie ma żadnych mocy. Ale czy to na pewno przeszkoda?
Tworzenie mangi dla młodych chłopców nie jest na pewno prostym zadaniem. Autor musi zarówno wymyślić nowy, intrygujący świat, który przykuje uwagę potencjalnego czytelnika, jak i prowadzić akcję w ramach pewnego określonego schematu opowieści. Czy w tej mandze ta sztuka się udała?
Akcja pierwszego tomu dość dłuższej serii My Hero Academia wprowadza nas w świat, w którym ludzie obdarzeni różnymi mocami, nazywanymi „Darami”,
nie są w mniejszości, właściwie świat przedstawiony to społeczeństwo
nadludzi. Poznajemy także naszego protagonistę, Izuku Midoriya, który
ogromnie fascynuje się bohaterami. Gdy tylko jest świadkiem walki „tych
dobrych” ze złoczyńcami, uważnie obserwuje ich potyczkę z bezpiecznej
odległości. Wnioski po nich notuje w swoim magicznym kajeciku
zatytułowanym „Bohaterskie notatki na przyszłość”, gdzie zapisuje dla
różnych bohaterów wszystkie zalety i wady, które posiadają ich Dary.
Jego prześladowcą, jest utalentowany Katsuki Bakugo, który w
przeciwieństwie do naszego protagonisty, ma pewną moc, i ma zarówno
ambicje, jak i predyspozycje, aby stać się w przyszłości jednym z
potężniejszych Bohaterów. Mimo to obydwaj startują do liceum,
przeznaczonego dla ludzi z różnymi mocami, aby szkolili się na obrońców
niewinnych ludzi, a nie tych, którzy ich napadają.
Pierwszy tom tej serii wywołał na mnie dobre wrażenie. Nic nie wydaje
się tu być dodane na siłę, każdy element pasuje do siebie, a te kilka
żartów, które można napotkać podczas czytania tego tomiku, rozluźniają
atmosferę, i nie da się tu wyczuć sztywnego do granic możliwości,
superbohaterstwa. Polecam wam zapoznać się z tą mangą, jeśli lubicie
shoneny, lub ogólnie lubicie komiks superbohaterski. Nie zawiedziecie
się!
Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Waneko.
Publikowanie komentarza