To już piąty raz, jak w Ostromecku pod Bydgoszczą rozgrywa się inscenizacja, upamiętniająca najazd szwedzki na tamtejszy kompleks pałacowy. Postanowiliśmy wybrać się w tamte rejony i na własne oczy zobaczyć jak polscy szlachcice ścierają się ze szwedzką armią. Nie zabrakło również wielu innych atrakcji.
Wyjechaliśmy już o 8 rano, aby spokojnie dotrzeć do Ostromecka na czas. W drodze zaczytywaliśmy się w pozycjach, które ostatnio otrzymaliśmy pocztą. Na miejscu znaleźliśmy się tuż przed godziną 11, więc do rozpoczęcia obchodów zostało nam jeszcze trochę czasu - tak samo, jak do otwarcia motelu, w którym planowaliśmy nocować.
Początek zwiedzania - jeszcze w pełni sił
Z trochę pełniejszymi brzuchami postanowiliśmy pojechać do niedalekiej Bydgoszczy, ponieważ nasi kompanii bardzo chcieli zwiedzić Muzeum Mydła i Historii Brudu. Niestety, wszystkie miejsca na sobotę były już zajęte, więc zarezerwowaliśmy termin na następny dzień i postanowiliśmy pozwiedzać okolice. Trafiliśmy na Fit Festiwal, który odbywał się tuż przy Muzeum Archeologicznym. Do tego ostatniego weszliśmy i akurat udało nam się trafić na dzień, w którym wejście nic nie kosztuje. Chociaż zbiory w tamtym miejscu były ubogie, to wrażenie sprawiły na nas kości, ułożone pod podłogą, oddzielone od nas jedynie szybami.
Czy to kosmos, czy to muzeum?
Robiło się późno, więc czym prędzej powróciliśmy do Ostromecka, aby zdążyć zjeść coś przed głównym punktem atrakcji wydarzenia Jak Szwed pod Bydgoszczą bojował, czyli inscenizacją. Nasz motel był już otwarty, więc zostawiliśmy w pokojach bagaże i zeszliśmy na dół, do Regionalnej Restauracji Ostromeckiej, będącej częścią Kujawsko-Pomorskiego Gęsinowego Szlaku Kulinarnego. Oczywiście, grzechem byłoby nie spróbować potraw z gęsiny, więc zamówiliśmy sobie, między innymi, pierożki z gęsią oraz rosół robiony na gęsinie. Pani zachęciła nas również do skosztowania ich domowych ciast, co z rozkoszą uczyniliśmy.
Najedzeni wróciliśmy pod Pałac w Ostromecku. Trafiliśmy akurat na rozpoczęcie inscenizacji V Najazdu na Ostromecko. Chociaż nie był to teren tak duży, jak podczas podobnych wydarzeń organizowanych w Grunwaldzie lub Malborku, to rozmach przedsięwzięcia sprawiał, że mieliśmy dreszcze. Wszystko zostało wykonane bardzo profesjonalnie, a uroku bitwie dodawały uśmiechy radości, jakie pojawiały się na twarzach inscenizatorów. Naprawdę, nie ma nic lepszego, niż zobaczyć wesołych panów po czterdziestce, biegających z szablami i śmiejących się z tego, że właśnie polegli. Szczególnie za serce złapał nas rekonstruktor, który nie używał w walce broni białej, tylko z uśmiechem maniaka uderzał szwedzki oddział za pomocą cepa. Natomiast nasze uśmiechy przywołały salwy armatnie, które chociaż zmuszały do zasłaniania uszu, to wprawiały nas w wyśmienity nastrój, poprzez wzmacnianie naszego podniecenia.
Bij Szweda!
Bij Szweda!
Niestety, bitwa trwała jedynie godzinę. Niestety, bo bawiliśmy się tak dobrze, że chcielibyśmy aby trwała przynajmniej pół dnia. Następnym etapem naszego zwiedzania był koncert zespołu Percival. Muzycy, którzy występują w wielu niesamowitych projektach, są obecni między innymi na płytach z muzyką do gier o Wiedźminie. Oboje od dawna słuchamy tego zespołu, więc szansa na posłuchanie ich na żywo była niczym spełnienie dziecięcych marzeń.
Percival nie zawiódł. Ich muzyka na żywo brzmi jeszcze lepiej, niż na płytach, a brzmienia docierające ze sceny sprawiły, że wielu rekonstruktorów zaczęło tańczyć na średniowieczną modłę. Występ uświetnił pokaz fire show. Niestety, nie wiemy jak nazywała się grupa, która zabawiała się z ogniem, a szkoda - ich umiejętności wywołały niejedno westchnięcie i niejeden pisk. Szczególnie, kiedy mężczyźnie, który wydmuchiwał ogień zapaliła się broda.
Karolina uwielbia pocztówki, więc nasz wyjazd nie mój się obejść bez kupienia kilku z nich
Po tych wrażeniach szybko zasnęliśmy, a rano udaliśmy się na uroczystą mszę, a potem pojechaliśmy do Bydgoszczy, aby wykonać drugie podejście do Muzeum Mydła i Historii Brudu. Zwiedzanie poprzedzone było warsztatami, podczas których mogliśmy własnoręcznie wykonać mydła. Radość, w jaką nas to wprawiło, jest wręcz nie do opisania. Mydełka mogły mieć taki kolor, taki zapach i takie dodatki, jakie chcieliśmy, a na zakończenie otrzymaliśmy, zrobione przez nas kostki, do domu. Zwiedzanie było równie ekscytujące, a to za sprawą wspaniałej przewodniczki, która opowiadała o historii higieny w taki sposób, że nie było szans na chwilę nudy.
Byliśmy zachwyceni sufitem w toalecie w Muzeum Mydła
Oprócz naszych mydełek, postanowiliśmy kupić jeszcze mydło z węglem - bowiem z Muzeum połączony jest sklepik, w którym można nabyć mydła i kosmetyki, wykonywane właśnie w tamtym miejscu.
Pozwoliliśmy sobie jeszcze na zjedzenie burgerów w pobliskim foodtrucku, na spróbowanie lodów i ruszyliśmy do domu. Na pewno będziemy pamiętać wszystkie atrakcje jeszcze przez długi czas.
Jeśli nie mieliście okazji być w Muzeum Mydła, albo nigdy nie widzieliście inscenizacji Jak Szwed pod Bydgoszczą wojował, to nie zwlekajcie, tylko do pierwszego miejsca udajcie się w trybie pilnym, a na wydarzenie historyczne wpadnijcie już za rok. Na pewno się tam spotkamy, bo powrót do Pałacu w Ostromecku stał się dla nas czymś obowiązkowym.
Naszą podróż oznaczyliśmy także naszej nowej zakładce: Mapa Geeka!
Publikowanie komentarza