Top Menu

Wielkie nieba! - recenzja American Gods, sezon 1, odcinek 1 | Na dwa głosy #1


Pierwszy odcinek American Gods obejrzeliśmy tak szybko, jak to się dało. Chociaż Piotrek nie lubi seriali, to z ochotą obejrzał ten, bo wiedział, że serial powstał na podstawie książek Neila Gaimana. Postanowiliśmy, że recenzję American Gods poprowadzimy wspólnie. Przedstawiamy pierwszy tekst z serii Na dwa głosy.

Czekałam na ten serial z niecierpliwością. Wiedziałam, że Gaiman równa się dobra rzecz. Nie czytałam książek z serii American Gods, ale po opisach serialu i zwiastunach, domyślałam się jaka tematyka mnie czeka.

Nic nie wiedziałem wcześniej o tym serialu, oprócz tego, że powstał na podstawie książek Gaimana. Po obejrzeniu pierwszego odcinka, mogę stanowczo stwierdzić, że czuć w nim komiksowość. Gaiman chyba nigdy nie wyjdzie już poza ramy scenarzysty komiksów.

Owszem, serial wygląda, jak wyjęty z komiksu. Chociaż moim pierwszym skojarzeniem, po obejrzeniu kilku początkowych scen, było porównanie do spektaklu teatralnego. Aktorzy grają w sposób, w jaki graliby w teatrze, nie na planie filmowym. Efekty specjalne są wykorzystane w taki sposób, aby jak najbardziej pokazywać fantastyczny świat, jako przerysowany. Często sceneria wygląda jakby była doklejonym tłem - albo scenografią.

Nie powiedziałbym, że grają tak, jak w teatrze. Mi aktorstwo teatralne wydaje się być sztywniejsze, niż to, co zobaczyłem w American Gods. Jeśli chodzi o warstwę wizualną, to efekty specjalne mnie zachwyciły. Szczególnie przypadły mi do gustu: scena z naszpikowaniem Wikinga strzałami oraz scena seksu. Ta bogini zjadła swojego kochanka! Sceny z monetami były natomiast irytujące. Jednak trzeba przyznać, że efekty specjalne w tym serialu są ciekawe i nadają polotu, ale nie zaspokajają mnie. Oglądałem to raczej dla postaci. Ich rozmowy są interesujące, bohaterowie wydają się być odpowiednio ukształtowani. Tylko ten dziadek był wkurzający.

Wendesday? On chyba właśnie taki miał być. Wie wszystko i dostaje wszystko, dlatego może pozwolić sobie na bezpośredniość. Mnie nie wkurzała żadna postać. Wszystkie mnie zaciekawiły, każda miała w sobie coś takiego, że od razu chciałam znać jej cały życiorys. A tutaj twórcy nagle skończyli odcinek. Oczywiście, niektóre wydarzenia były łatwe do przewidzenia, na przykład to, że Cienia zdradziła żona. Chociaż przyznam, że nawet w tym przypadku American Gods nie jest oklepane. Żona Cienia zdradziła go z jego najlepszym przyjacielem, zginęli w wypadku, żona przyjaciela rozpacza na pogrzebie i chce w odwecie przelecieć głównego bohatera? Ok - ale dodanie do tego, że kobieta zginęła z penisem przyjaciela w ustach i że musieli jej przez to rekonstruować twarz i szyję, a koroner pytał co ma zrobić z genitaliami? Zabrzmię, jak jakaś sadystka, ale to było nawet śmieszne!

Mi Wendesday się nie podobał, ponieważ był bardzo oklepaną postacią. Takich bohaterów widziałem już kilka. Moim zdaniem wrzucili za dużo konwencji, jak na jeden odcinek. Rzeczywisty świat, nagle jacyś starożytni bogowie, leprechon, a tutaj scena po pogrzebie, gdzie widzimy pokaz technologii, jakieś roboty... Było tego zdecydowanie za dużo, jak na jeden raz.

A ja myślę, że to było zestawienie starego z nowym. Może w dalszych odcinkach będzie tego więcej? Religie często się zmieniają: jedne upadają, drugie się rodzą, jeszcze inne przechodzą swój renesans. Bogowie różnią się, w zależności od tego, jakich aktualnie potrzebują ludzie. Jeśli jednak nadamy tym bogom rzeczywiste istnienie, to wiadomym jest, że starzy bogowie nie będą chcieli zejść ze sceny, będą walczyć o pozostanie na piedestale. Tak, jak zrobiła to bogini miłości - potrzebowała czci, aby się posilić.

Dobrze, może masz rację i w dalszych odcinkach dowiemy się więcej. I tak, mimo mojej początkowej niechęci, serial zaciekawił mnie na tyle, że chcę go dalej oglądać, a to niemały wyczyn, bo nie przepadam za serialami.

A co Wy myślicie o pierwszym odcinku American Gods? Czytaliście książki?

2 komentarze :

  1. Dla mnie ta książka ma duże znaczenie sentymentalne, bo to pierwszy prezent, jaki dostałam od mojego chłopaka :D Samą książką jestem zachwycona i trochę Wam zazdroszczę, że nie wiecie o co chodzi ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolina Sypniewska30 maja 2017 08:29

      Aww, to urocze :D A jak oceniasz serial, względem książki? Co lepsze? :)

      Usuń

Copyright © Geek Kocha Najmocniej – Analizujemy popkulturę.