Widzisz ciekawy zwiastun albo plakat, reklamujące nowy serial. Zaczynasz interesować się tym, co widzisz. Oglądasz pierwszy sezon, albo kilka pierwszych odcinków. Może nawet oglądasz kolejne sezony. Ale w pewnym momencie dzieje się coś dziwnego. Serial nadal emitują, ale ty już nie chcesz go oglądać. Znasz to uczucie?
Jestem osobą, która nie lubi niedokończonych spraw. To samo tyczy się seriali, które oglądam. Jeśli jakiś już zacznę, to nie spocznę, póki nie obejrzę wszystkich odcinków, które powstały. Cóż, podobno od każdej reguły zdarzają się wyjątki, prawda?
Poniżej lista pięciu seriali, których nigdy nie dokończyłam.
1. Lost
Pamiętam, jak ten serial był emitowany przez TVP. Akurat trwał na niego bum, wszyscy go oglądali. Ja również skusiłam się na Zagubionych. Zwłaszcza, że dzieciaki na podwórku (tak, wtedy, kiedy ten serial leciał, byłam jeszcze, hasającym po podwórku, dzieciakiem) zaczęły bawić się w Lost i pokazały mi ten dziwny świat. Bardzo szybko wkręciłam się w fabułę. Z wypiekami na twarzy czekałam, aż dowiemy się kim są Inni. Z równie dużym zaczerwienieniem na buzi oglądałam Michelle Rodriguez, która od zawsze należy do moich ulubionych aktorek. Pierwsze dwa sezony były świetne. Ciekawa historia, interesujący bohaterowie i ta nutka tajemnicy. Ale potem coś się zepsuło. Serial stał się dziwny i nie przykuwał już tak bardzo uwagi dziecka, którym byłam. Porzuciłam serial, kompanii z podwórka także i zaczęliśmy bawić się w coś innego.
2. Misfits
Ten serial od początku był istną petardą. Trochę (ok, bardzo) pokręcony, z fabułą tak bardzo naciąganą, że to aż boli. Ale zainteresował mnie od początku. Powodem nie były supernaturalne moce bohaterów. Mimo że uwielbiam takie klimaty, to w przypadku Misfits najbardziej zachwycały mnie postacie. Ich relacje, ich charaktery. Genialna rola Iwana Rheona, jako Simona, podbiła moje serce. To najciekawszy rozwój postaci w tym serialu. Być może widziałam w nim siebie. Ale trzeba przyznać, że każdy z paczki zmienił się w pozytywny sposób. Dorzućmy do tego jeszcze dużą dawkę świetnych gagów i mamy gotowy sukces. Jednak po kilku sezonach twórcy postanowili zmienić ekipę. To już nie było to. Postać Rudiego na siłę była kreowana na Nathana. Potem jeszcze bardziej twórcy chcieli wpakować nam Finna. Jednak on nie był zabawny, był okropnie wkurzający. Aż w końcu - wybaczcie mi ten spoiler - doszliśmy do momentu, w którym jeden z bohaterów musi uprawiać seks analny z innym, aby odzyskać swoją moc. Nie obejrzałam do końca ostatniego sezonu.
3. Supernatural
Chociaż ten serial cieszy się dużą oglądalnością, chociaż z grubsza znam jego fabułę, to nigdy nie wyszłam z oglądaniem poza pierwszy sezon. Sama dokładnie nie wiem dlaczego. Być może powodem jest to, że oglądałam Supernatural razem z tatą, a on skończył swoją fascynację tą opowieścią właśnie po pierwszym sezonie. Chociaż mój znajomy wiele razy namawiał mnie do powrotu do przygód braci Winchester, chociaż tematyka serialu pokrywa się z tym, co lubię w tekstach kultury, to nigdy nie obejrzałam ani odcinka więcej. Może powodem było także to, że kiedyś przyśniła mi się strzyga i szalony doktor z tego serialu, a że w latach dzieciństwa cierpiałam na silny strach przed ciemnością, to bałam się powrócić do opowieści o innych demonach.
4. Salem
Temu serialowi dawałam wiele szans. Bo - jeśli mam być szczera - to już pierwszy sezon wywoływał we mnie sprzeczne uczucia. Historia wydawała się być fajna, kiedy oglądałam zwiastuny i pierwsze odcinki. Główna bohaterka była ciekawa (główny bohater nie; John Alden jest przeraźliwie nudny, a gra aktorska Shane'a Westa mnie odrzuca), postacie fajnie się rozwijały, ale jednak czegoś mi brakowało. Drugiego sezonu w ogóle nie chciałam oglądać, ale zmusiłam się, żeby popatrzeć na Lucy Lawless, którą wielbię od czasów dzieciństwa spędzonego z Xeną (wychodzi na to, że seriale miały duży wpływ na moje dorastanie). Mile zaskoczył mnie rozwój postaci Marcy - dziewczyna zmieniła się w dobrze zagraną manipulantkę, którą nie wiadomo czy chce się lubić, czy nienawidzić. I tak, obejrzałam wszystkie odcinki drugiego sezonu. Trzeci sezon ruszyłam, obejrzałam pierwszy epizod i... wymiękłam. Planuję zmusić się do obejrzenia całej historii, ale nie wiem czy owe plany się powiodą.
5. Knick
Do tego serialu powrócę i to na pewno. Pierwszy sezon był genialny. Clive Owen niesamowicie przyciąga do ekranu, kiedy gra Thackerego. Na początku lubiłam także Cornelię, potem moja sympatia przerzuciła się na Algernona. Siostra Elkins najciekawiej się rozwinęła. Nie mogłam doczekać się premiery drugiego sezonu, ale nawał obowiązków i emisje innych seriali, sprawiły, że przeoczyłam pierwszy odcinek. Także drugi i trzeci... Kiedy chciałam to wszystko nadrobić, udało mi się obejrzeć tylko jeden epizod. jednak - jak już wspomniałam - chcę wrócić do tego szpitala.
A Wy, macie seriale, które porzuciliście? Może do jakiegoś niedawno wróciliście? Piszcie w komentarzach, jestem ciekawa - być może któryś obejrzę.
Źródła obrazków: pixabay.com/materiały prasowe
Hannibal ostatni sezon zdecydowanie został przeze mnie porzucony :D
OdpowiedzUsuńO, a czemu? Mi ten serial podobał się do końca :)
UsuńBardzo mnie zmęczył klimat ostatniego sezonu po kilku odcinkach, ale mysle ze kiedys zbiorę sie na dokończenie :)
UsuńNo to polecam powrót, ponieważ zakończenie jest bardzo romantyczne :) Ale rozumiem kwestię klimatu. Po zmianie na innego mordercę, to już nie było "to". Zresztą, Hannibal w więzieniu już też nie był tym Hannim, którego otrzymaliśmy w poprzednich odcinkach. Był już bardzo w stylu "Milczenia owiec". A przyznam, że ten film mnie nie powalił. Dzięki za Twoje wypowiedzi! :)
UsuńBones, kiedy umarł Sweets to już nie było to samo.
OdpowiedzUsuńFakt, po jego śmierci zdecydowanie czegoś brakowało. Płakałam, jak bóbr, kiedy umierał. Ale oglądałam dalej - chociaż został mi do nadrobienia ostatni sezon ;)
Usuń